Kiedyś, podczas koncertu pewnego artysty usłyszałem od niego świadectwo jego życia o tym jak dorastał w dużym mieście, tworzył muzykę, nagrywał płytę, miał swoich fanów, robił swoje rzemiosło jak najlepiej potrafił. Pewnego dnia siedząc w swoim mieszkaniu na 9 piętrze otworzył okno i postanowił wyskoczyć. Opowiadał, że jego życie pomimo splendoru wokół niego było pustką i niepewnością. Wewnątrz siebie czuł się jak galareta, wystraszony życia i odpowiedzialności. Powiedział słowa, które pozostaną we mnie do końca życia: „Wiecie? – mój ojciec nigdy mnie nie brał na ręce, nigdy nie przytulał i nie mówił, że wierzy we mnie, że dam radę i na pewno wyrosnę na wspaniałego mężczyznę”. Zrozumiałem wtedy jeszcze dogłębniej, co znaczy nie mieć przy sobie kogoś, kto ci powie dobre słowo, że dasz radę, nie pękaj, wstawaj, jestem przy tobie zamiast: przestań się mazać, jesteś już duży-duża, weź się za coś poważniejszego, a nie te twoje wiersze, taniec, muzyka itp, itd…
Kiedy analizowałem jego słowa, moje życie i życie moich przyjaciół zrozumiałem ile jest w nas niepewności. Ktoś, gdy byliśmy jeszcze dziećmi zdejmował z nas szaty pewności siebie, odwagi, miłości przez nieodpowiednie słowa i gesty albo ich brak. Nie wracasz czasem do chwil z twojej młodości i nie wspominasz momentów mówiąc: „Gdyby wtedy mój tata, moja mama powiedzieli mi, że dasz radę, uśmiechnęli się, przytulili zamiast kręcić głową i ganić…???”
Poruszony tymi historiami, a najbardziej historią mojego przyjaciela postanowiłem napisać tę piosenkę. Jest ona pewnego rodzaju „grzebaniem” w sercu ale taki był mój zamysł. Chciałem rozbić serca tym wszystkim bohaterom życiowym z maskami na twarzach, co to wszystko potrafią i nic już ich w życiu nie ruszy, lecz gdy podchodzi do nich ich własne dziecko, nie wiedzą jak się zabrać do niego, by przytulić, wziąć na ręce albo raczej, jak tego uniknąć. Bohaterowie – niewolnicy pracy, pieniędzy, prestiżu, no bo co ich tak dowartościuje jak nie to. Bohaterowie z maskami fałszywej pewności siebie, a w środku z aż się wszystko trzęsie ze strachu. Masz w sobie dziecko, które potrzebuje przytulenia!!! Obudź się i zacznij naprawdę żyć!
Jest scena w Piśmie Świętym, na której się oparłem (Mt 27, 27-32, 35-37), by zrozumieć nasze ludzkie, a w szczególności męskie serca. Ogromnie mnie poruszyła scena, gdy Pan Jezus został odarty z szat na `Golgocie. Wcześniej włożono na niego purpurową szatę i śmiano się z Niego, że teraz to wygląda jak król. Zrozumiałem tę sytuację, gdy odniosłem ją do tych wcześniejszych przykładów ale przede wszystkim do własnego życia. W naszym życiu zostały nam nałożone lub sami nałożyliśmy zupełnie nie pasujące do nas szaty, nie prawdziwe i fałszywe. To są szaty asekuracyjne żeby nie odsłonić naszej poranionej intymności, naszego serca i psychiki. Przed samym ukrzyżowaniem następuje odarcie z szat. To jest moment bardzo trudny w naszym życiu ale bardzo potrzebny. Pan Bóg zanim nałoży na nas właściwe szaty miłości, odwagi, akceptacji doprowadza nas do sytuacji, w której zostajemy odarci z fałszywych ciuchów. Sam zauważyłem u siebie, ze taki proces odarcia jest bardzo trudny i nie wygodny. Ale powtórzę jeszcze raz – NIEZBĘDNY, by stać się na powrót sobą. Sobą uzdrowionym miłością, a więc także akceptacją. Nie każdy taki proces musi przejść. Nie każdy musi się na niego godzić. To jest zaproszenie Kogoś, kto nie chce się śmiać z twoich ran i prawdy o tobie. Kto wie, że długo nie uniesiesz takich ciężarów. Wiesz o tym dobrze, że juz ledwie dychasz. Po co ci to? Dawaj! Dasz radę, wierzę w ciebie, ze jesteś w stanie pozbyć się tych wyblakłych ciuszków i włożyć te właściwe 🙂 Pamiętaj, że Bóg nie chce się z ciebie śmiać. Patrzy na ciebie z miłością i prosi byś pozwolił Mu w końcu to wszystko z siebie zedrzeć.
Życzę Ci tego doświadczenia. Powodzenia.