A wszystko to, gdy śpisz

Mój przyjaciel jest fantastycznym artystą. Zdobył tak wiele prestiżowych nagród w przeróżnych konkursach i wystąpił w tak wielu zacnych scenach, że ja chyba tyle razy gitary w dłoni nie trzymałem 🙂

Gdy wrócił do „łona” swojej rodzinnej miejscowości postanowił się trochę osadzić i złapać pracę muzyka na etacie Przyszedł czas pewnego rodzaju „snu muzycznego”. Nie wnikam, oczywiście, dlaczego postanowił wrócić. Ten sen polegał na zwykłej codzienności muzyka, który ćwiczy i liczy…. liczy na to, że jego praca zaowocuje chociaż kilkoma koncertami, bo przecież na ogół  po to ćwiczymy, komponujemy, by tak się to wszystko odbywało… Cisza. Sen, a raczej jakieś uśpienie.

Zadzwoniłem ostatnio do niego i rozmawialiśmy jak zwykle głęboko na tematy, które dla kogoś mogłyby być po prostu normalne i nie warte jakiejkolwiek rozkminy duchowej, czy artystycznej (to też duchowa rzecz). Pochwalił mi się, że zadzwonił do niego menager pewnego znanego artysty z Polski i powiedział, ze ów artysta bardzo chciałby żeby został koncertmistrzem podczas trasy koncertowej, tzn: żeby zaaranżował smyki do utworów, przeprowadził z muzykami próby i wyruszył w trasę. Wiązało się to oczywiście z dużą sumą pieniędzy za jego pracę. A jakie perspektywy na przyszłość? Kto wie 😉 Powiedział mi także: „Przemo, u mnie ostatnio nic się nie działo. Szare dni muzyczne, ćwiczenia. Czułem się jak w jakimś śnie. UŚPIONY.

Co chcę Ci powiedzieć?

Gdy rozmawialiśmy powiedziałem mu, że ogromnie cieszę się jego szczęściem. Uwierz mi, że ja naprawdę się tym ucieszyłem. Nie poczułem krzty zazdrości. Przeciwnie, moje serce było całkowicie czyste i wdzięczne. Poczułem radość , że Pan Bóg mu tak pobłogosławił. Gdy skończyliśmy naszą rozmowę naraz doszły do mnie słowa psalmu 127

Jeżeli domu Pan nie zbuduje, *
na próżno się trudzą, którzy go wznoszą.
Jeżeli miasta Pan nie strzeże, *
daremnie czuwają straże.
Daremne jest wasze wstawanie przed świtem *
i przesiadywanie do późna w nocy.
Chleb spożywacie zapracowany ciężko, *
a Pan i we śnie darzy swych umiłowanych.
I oczywiście w tej treści chodzi o to, że nie musisz się zaharowywać, bo Pan i we śnie będzie działał. Dlaczego tak? Bo świadomość, że i tak wszystko zależy od Pana Boga jest niesamowicie uwalniająca od tyrańczego podejścia do życia i tej ogromnej pokusy, że wszystko w twoich rękach i że jak nie ty, to….
Ale dla mnie jest tutaj jeszcze jeden rodzaj snu, który wypływa z naszej rozmowy. Ten sen, to stan, w którym wydaje ci się, że Twoja praca nic ze sobą nie niesie. Pracujesz, starasz się zrobić coś dobrego, a czas upływa i upływa, a ty dalej jakby w tym samym miejscu. Kropla po kropli, krok za krokiem, ziarno zasiane do ziarna… i nic.
Pamiętasz?
To właśnie krople drążą skały,
na szczyt góry wchodzisz stawiając małe, mozolne kroki,
a pszenica, z której będziesz jadł chleb rodzi się właśnie tam… pod ziemią z małego ziarenka, które kiełkuje choć ty jeszcze tego nie widzisz.
Bądź spokojny. Potrzebujesz tego snu.
Ktoś pewnego dnia Cię obudzi i powie: „Już czas. W drogę!!!”